Zanim – w odpowiednim osobnym wpisie – przejdziemy do
omawiania panteonu słowiańskich bogów zaproponowanego przez Czesława
Białczyńskiego, niech wolno mi dziś będzie (w ramach wprowadzenia do tego
tematu i pierwszego komentarza) zacytować fragment mojej powieści, która
wkrótce ukaże się drukiem.
„PO OBU STRONACH LUSTRA”
Joanna P. Runika
„(…)
— Jadłeś kiedyś pomarańczę? — spytała.
Spojrzał na nią nieco zdezorientowany.
— Zdarzyło mi się — przytaknął. — Czemu pytasz?
— Żebym mogła odpowiedzieć na twoje pytanie,
muszę wiedzieć, czy jadłeś pomarańczę. Albo — czy przynajmniej wiesz, jak
wygląda.
— Występując na przyjęciach u bogaczy,
nawet taki nędzarz jak ja może czasem zakosztować luksusów — odparł. — Albo je
sobie przynajmniej obejrzeć — dodał z lekkim przytykiem, akcentując
to niezręczne słowo.
(…)
— Wiesz zatem — powiedziała powoli — że pomarańczę
możesz rozkroić na dwoje.
Puściła go i dłonią zrobiła w powietrzu
gest cięcia.
— I że w przekroju ukażą ci się
poszczególne cząstki. Możesz też, zamiast kroić wpół, od razu ją na nie
podzielić...
Bawiło go, jak przy tym gestykulowała. Niemal
widział, jak się z owocem obchodzi.
— Każdą z tych cząstek — mówiła dalej,
obrazując to ruchem palców — da się pochwycić osobno, co ułatwia przezroczysta
błonka stanowiąca przegrodę. A gdy ją zdejmiesz... — zawiesiła głos —
okazuje się, że cząstki składają się z jeszcze mniejszych, bardzo
licznych, ciasno ułożonych przy sobie pęcherzyków z sokiem.
— Tak. Taka właśnie jest pomarańcza — potwierdził.
— I taka też jest słowiańska duchowość.
Właśnie jak pomarańcza — ogłosiła z satysfakcją, że udało jej się
doprowadzić ten rozbiór do końca. — Możesz patrzeć na nią
animistycznie — jak na zbieraninę niezliczonych duchów i duszków
przyrody. Możesz dostrzegać w niej większe cząstki — bogów
i boginie, moce i żywioły. Wtedy twoje spojrzenie będzie
politeistyczne. Możesz ją pojmować jako spójnię dwóch połówek — dwoistość
natury, dwie przeciwstawne i jednocześnie uzupełniające się
i równoważące siły. Możesz wreszcie widzieć ją jako całość, jako jedność —
odnosząc się do Najwyższej Istoty obecnej we wszechświecie... czy wręcz
nim będącej. To jest już panteizm. A nadto — wstrzymała na chwilę
głos, by dać mu do zrozumienia, że ostateczny wniosek dopiero przed nimi —
w jakiejkolwiek postaci widzisz tę naszą duchową pomarańczę, wiesz
przecież, że jest ona... wszystkimi wspomnianymi wariantami naraz!
— Chyba się domyślam, do czego zmierzasz —
uśmiechnął się. — Mając takie podejście, jesteś w stanie bezkonfliktowo
porozumieć się zarówno z szamanem, politeistą, jak
i z panteistą — każdej proweniencji.
— Ba, nawet z panenteistą — dodała.
(…)”

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz