SERIA KSIĄŻEK o piędzimężyku Myszocie powstała po to, żeby przedstawić dzieciom słowiańskie wierzenia i zwyczaje w ich duchowej głębi. Wydarzenia, których głównym bohaterem jest żyjący współcześnie mały Słowianin, Duszan, dotykają sedna rodzimych świąt i obrzędów, przybliżają postaci bogów i innych istot duchowych, budują więź z otaczającą nas przyrodą i wspierają zrozumienie jej praw. Cały ten wspaniały świat, pełen dziwów i niezliczonych powiązań, pomaga pojąć chłopcu piędzimężyk - leśny duszek o wzroście zaledwie jednej piędzi.
***
PODSUMOWUJĄC:
Dla dzieci: Seria o piędzimężyku Myszocie to książeczki fabularne, przygodowe, jednocześnie przekazujące wiedzę o słowiańskiej kulturze (w oparciu przede wszystkim o etnografię) w sposób przyjazny dzieciom.
Dla rodziców: Książeczki z serii w całości poświęcone świętom i zwyczajom traktować można wręcz jak gotowy schemat, który łatwo da się modyfikować i dostosowywać do potrzeb własnej rodziny, uzupełniając w razie potrzeby o kolejne (lub własne) elementy świąt.
DO TEJ PORY W SERII UKAZAŁY SIĘ:
PIĘDZIMĘŻYK MYSZOTA: JARE GODY
kliknij TUTAJ i zajrzyj do książki!
PIĘDZIMĘŻYK MYSZOTA: SZCZODRY WIECZÓR
Jak powstała seria o piędzimężyku Myszocie
Kilka lat temu jako rodzice sami stanęliśmy przed dylematem, w jaki sposób przełożyć wiedzę na praktykę, urządzając święta w słowiańskim duchu.
Wcześniej, gdy na świecie nie było jeszcze naszego synka, Duszana, do świętowania podchodziliśmy bardziej spontanicznie, wybiórczo, intelektualnie: czego w danym roku nie zrobiliśmy – o tym przynajmniej wiedzieliśmy. Z dzieckiem takie „dorosłe” świętowanie nie udaje się.
Sięgając po wiedzę z
zakresu psychologii rozwoju, dowiadujemy się, że mały człowiek musi czuć się
zakorzeniony w kole roku – musi znać doroczne święta, musi z grubsza przynajmniej
znać ich przebieg. Wówczas nie tylko zrasta się z kulturą i wartościami, jakie
mu przekazujemy, ale także doświadcza stanu oczekiwania na święta – jest
podekscytowany, zadaje mnóstwo pytań, odlicza czas, po swojemu planuje i
przygotowuje się. Powtarzalność ważnych wydarzeń w cyklu rocznym buduje w nim
poczucie stabilnej podstawy.
W odróżnieniu od chrześcijan, my nasze słowiańskie zwyczaje musimy odbudowywać. Naszym źródłem wiedzy są kroniki, mitologia i opracowania, które łączymy z etnografią i antropologią, co dodatkowo wymaga większego lub mniejszego dostosowania do współczesności. Oznacza to dziesiątki, jeśli nie setki godzin czytania, zagłębiania się w temat, analizy, pracy porównawczej, omawianie swoich wniosków z innymi, konsultowanie ich (tak jak to było w naszym przypadku) z etnografem. Wreszcie czujemy się na tyle zasobni w wiedzę, by zacząć odtwarzać świąteczne zwyczaje.
Ale… rodzi się dziecko i cały nasz
świat, łącznie z naszym podejściem do świętowania, staje da głowie. Nowoczesna,
minimalistyczna wizja świętowania nie sprawdza się. Estetyka, na którą
postawiliśmy, znika lub zmienia się w surowe „tego nie wolno!”, „tego nie
ruszaj!”, a rubaszny Mikołaj z workiem plastikowego badziewia i trzema tonami
czekolady, czeka już na nasze dziecię w przedszkolu i śmieje nam się w twarz,
świadom swojej przewagi nad naszym dorosłym, poważnym minimalizmem.
Doświadczyliśmy tego jako rodzice. Dlatego postanowiliśmy,
że urządzając święta w kolejnych latach zapewnimy naszemu synowi zarówno
oparcie w wiedzy (podanej mu w odpowiedni, przyjazny dla dziecka sposób), jak
również powtarzalność, której tak potrzebuje.
Przez trzy kolejne lata na własnej skórze doświadczyliśmy,
co nam się sprawdziło, a z czego trzeba było wybierać lub nawet zrezygnować.
Materiał etnograficzny jest ogromny i nie zawsze jednorodny. Jeden zwyczaj
bywał tłumaczony na różne sposoby. Na przykład: nie odchodzimy od stołu, żeby
a) rodzina przez cały rok trzymała się razem, b) żeby nikt nie umarł w tym
roku. W takich przypadkach wybieraliśmy oczywiście wariant pierwszy. Ponieważ
nasza rodzina to dwie dorosłe osoby i kilkuletnie dziecko, zrezygnowaliśmy z
tych wróżb i zwyczajów, które dotyczą panien na wydaniu i młodych chłopaków. Ze
względu na zmiany klimatyczne zdezaktualizowało się wiele ludowych sposobów
przepowiadania pogody na cały rok na przykład w czasie Szczodrych Godów, dlatego z nich
także zrezygnowaliśmy. Uznaliśmy jednak, że należy zachować sedno tego święta,
czyli tzw. magię gospodarską, jako że słowiańskie święta w dużej mierze właśnie
do tego się sprowadzały. Słowianie byli ludem rolniczym. Ograniczanie się do
celebrowania astronomicznych momentów przesileń i równonocy bez uwzględnienia
tego, co dzieje się z ziemią i na ziemi, uważamy za wielkie zubożenie.
Wraz z serią o piędzimężyku Myszocie do Państwa rąk trafia
zatem efekt wielu lat pracy i doświadczeń. Jak pokazał czas, była to także
praca naszego dziecka, które – jak najbardziej zasłużenie – czuje się dziś
współautorem całości. To właśnie jego zobaczycie na zdjęciach stanowiących
ilustracje do książeczki.
A propos ilustracji – oprócz zdjęć przedstawiających nasze
rodzime zwyczaje oraz przygody Duszana i piedzimężyka, treść bardzo często
ilustrowana jest także obrazami starych mistrzów i obrazami lub rzeźbami
mistrza Jerzego Przybyła. Nic bowiem tak głęboko nie oddaje sensu świątecznego
czarodziałania jak prawdziwa sztuka. Z drugiej strony Mali Czytelnicy (dorośli
zresztą też) mają możliwość wnikliwszego spojrzenia na te dzieła, uwrażliwienia
się na malarstwo i to, w jaki sposób dzięki sztuce przedstawić można zarówno
rzeczywistość, jak i transcendencję.
Joanna P. Runika


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz