„Choćbyś
i chciała wyjść teraz do tych ludzi, opowiedzieć im, jak się rzeczy
mają, zabrzmiałabyś jak ktoś, kto mówi w obcym, nieznanym języku, ponieważ
doświadczenie, takie jak to, które cię odmieniło, jest niewysławialne”.
Joanna P.
Runika
„Po obu stronach lustra”
Doświadczenie bezpośrednie a duchowość
W duchowych
tradycjach Wschodu od wieków podkreśla się wagę doświadczenia bezpośredniego –
przeżycia, które nie jest zapośredniczone przez cudze słowa, dogmaty czy
interpretacje. W Indiach mówi się o „pratyakṣa”, czyli o poznaniu poprzez
bezpośrednie widzenie. To jeden z filarów klasycznej epistemologii indyjskiej,
obok rozumowania i świadectwa tradycji. Oznacza tyle, co „zobaczyć samemu,
przeżyć samemu”.
Podobnie w
buddyzmie ogromne znaczenie ma praktyka medytacyjna, która prowadzi do tego,
aby zobaczyć rzeczy takimi, jakie są, bez zniekształceń umysłu. Buddyjskie
określenie „yathābhūta-ñāṇadassana” znaczy dosłownie „wiedza i widzenie rzeczy
takimi, jakie są naprawdę”. To nie jest teoria – to stan świadomości, który
rodzi się w ciszy uważności, w byciu obecnym wobec rzeczywistości.
Dlaczego to takie ważne?
Większość z
nas doświadcza świata nie bezpośrednio, lecz poprzez filtr: kultury, religii,
wychowania, przekonań. Widzimy nie to, co jest, lecz to, co „powinno być”
według naszej tradycji albo co „nam się wydaje”. Doświadczenie bezpośrednie
zrywa z tym filtrem – przynajmniej na chwilę. Pozwala zobaczyć, poczuć i
doświadczyć życia w jego nagiej intensywności, zanim jeszcze ułożymy je w
kategorie.
To dlatego
hinduscy jogini czy buddyjscy mnisi podkreślają: nie wierz na słowo, sprawdź
sam. Buddyzm w swojej istocie nie wymaga ślepej wiary – zachęca do
doświadczenia, które staje się twoją własną prawdą.
Klucz do zrozumienia Białczyńskiego
I właśnie tutaj pojawia się pewien most do lektury „Mitologii Słowian” Czesława Białczyńskiego.
Dla kogoś, kto
nigdy nie miał doświadczenia duchowego – kto nie poczuł choć raz, że świat jest
przeniknięty obecnością czegoś większego, że granica między człowiekiem a
przyrodą, między „ja” a światem, na chwilę się rozpuszcza – jego dzieło może
brzmieć jak fantazja literacka albo dziwna zabawa słowami.
Ale ktoś, kto
choć raz dotknął bezpośrednio duchowego wymiaru rzeczywistości, odnajdzie w
tych księgach coś zupełnie innego. Zrozumie, że nie chodzi o katalog imion
bogów czy alternatywną wersję dziejów świata, lecz o próbę językowego
uchwycenia doświadczenia duchowego. O opisanie w formie mitologicznej tego, co
w inny sposób byłoby niewyrażalne.
Tak jak
Upaniszady czy sutry buddyjskie bywają hermetyczne dla kogoś, kto patrzy na nie
tylko oczami racjonalisty – tak samo „Mitologia Słowian” Białczyńskiego otwiera
się naprawdę dopiero wtedy, gdy czytelnik wie z doświadczenia, czym jest świat
jako sieć powiązań, jako żywa obecność, jako przestrzeń duchowa.
Doświadczenie zamiast teorii
Dlatego lektura Białczyńskiego
– podobnie jak lektura tekstów wschodnich mistrzów – nie powinna być traktowana
jak wykład z historii czy jak dogmat religijny. To raczej zaproszenie:
- do refleksji,
- do spojrzenia poza granice racjonalnego
umysłu,
- do przypomnienia sobie, że duchowość zaczyna się nie od teorii, lecz od doświadczenia.
Kto tego doświadczy, ten w
słowiańskich mitach znajdzie echo własnych przeżyć.
Kto nie – zobaczy jedynie zbiór
fantazji.
Bo niestety – jeśli ktoś nigdy,
choćby raz, nie doświadczył stanu, w jaki wprowadza doświadczenie
bezpośrednie, ten nie będzie mógł pojąć opisu takiego doświadczenia, który stara
się podać mu druga osoba. Cały nasz racjonalny, logiczny umysł sam w sobie nie
posiada odpowiednich narzędzi, żeby taki stan „zrozumieć”. Może to zrobić tylko
wówczas, gdy człowiek ma takie doświadczenie za sobą. Jeśli nie, niemożliwa
jest nawet dyskusja między osobami po takim doświadczeniu i bez niego…
O doświadczeniu bezpośrednim z bloga
DHARMA I OKOLICE
Link: https://dharmaiokolice.blogspot.com/2013/03/doswiadczenie-bezposrednie.html
W 1799 roku,
protestancki teolog Friedrich Schleiermacher opublikował pierwszą ze swoich
dwóch wpływowych prac, zatytułowaną Mowy o religii do wykształconych spośród
tych, którzy nią gardzą. (…)
To do czego
dążył wówczas Schleiermacher zgadza się w pełni z większością współczesnej
modernistycznej retoryki buddyjskich post-tradycjonalistów (powiedzmy, takich
znanych postaci w Polsce jak Brad Warner czy Stephen Batchelor), którzy są
odpowiednikami ówczesnych wolnomyślicieli i berlińskiej bohemy Schleiermachera.
Jego intencją było ukazanie tego, że ta specyficzna grupa społeczna, owszem,
mogła pogardzać dogmatyzmem i klerykalizmem, ale jednocześnie niekoniecznie
musiała odrzucać religię.
Przeciwko czemu buntują się dzisiejsi buddyjscy post-tradycjonaliści? Otóż buntują się przeciwko temu, co postrzegają jako dogmatyczny charakter buddyjskich nauk oraz przeciwko strukturom oraz władzy buddyjskich instytucji, czyli klerykalizmowi. Co pragną odkryć lub stworzyć, albo co, jak faktycznie twierdzą, odkryli już lub stworzyli, aby ten klerykalizm wyeliminować? Chodzi im o „religię samą w sobie” - prawdziwą esencję nauk, pierwotną Dharmę, jakkolwiek byśmy tego nie nazwali – która tkwi w tym czymś, co określane jest mianem dekadenckiego oraz skostniałego tradycjonalizmu wszystkich dotychczasowych buddyjskich tradycji, za wyjątkiem czystych nauk Buddy Sakjamuniego, albo jakiejkolwiek innej postaci założycielskiej (Nagardżuna? Dogen? Suzuki?, itp.), która im akurat przypadła do gustu, i którą na nowo wyobrażają sobie jako radykalnego reformatora, w którym widzą samych siebie.
„Post-tradycjonaliści”
mogą się z tym nie zgadzać i twierdzić, że chociaż ich cel jest podobny, to z
pewnością znaleźli jakieś nowe sposoby na jego realizację. Wielka przemiana
teologii, jaka dokonała się za sprawą Schleiermachera polegała na zmianie samego
sposobu definiowania religii, a konkretnie na odstąpieniu od akcentowania
znaczenia doktryny i instytucji (dogmat i władza) i skoncentrowaniu się na
doświadczeniu, czyli na tym co Schleiermacher w Mowach o religii nazwał
„poczuciem Nieskończoności”. Ten rodzaj doświadczenie jest czymś przedwerbalnym
(w terminologii filozoficznej tamtych czasów: doświadczenie jest czymś
pierwotnym wobec strukturyzowania świadomości przez kategorie zidentyfikowane
przez Kanta) i przez to niewysławialne i całkowicie prywatne. Takie rozwiązanie
pozwoliło Schleiermacherowi dojść do dwóch wniosków: że (1) doświadczenie to
jest doświadczeniem charakteryzującym się czystą bezpośredniością, która
dopiero później zostaje podzielona przez myśli oraz że (2) doświadczenie to
ostatecznie wymyka się finalnemu opisowi i zdefiniowaniu, a wskutek czego
poznawalne jest tylko poprzez bezpośrednie, osobiste doświadczenie.
O
doświadczeniu tym nie sposób rozmawiać, chyba że tylko pośrednio, i mogą to
czynić ci tylko, którzy sami już zaznajomili się z tym doświadczeniem, i co za
tym idzie, mogą docenić jego znaczenie i wartość oraz twierdzić, że jeżeli ktoś
jest religijnie nieutalentowany, to nie ma podstaw aby prowadzić z nim dalszą
dyskusję. Koncepcje te są fundamentem dla twierdzeń, że religia, definiowana
jako doświadczenie religijne, jest nieredukowalna do innych czynników, takich
jak powiedzmy historia społeczna czy ekonomia oraz że doświadczenie to powstaje
wyłącznie samo z siebie (roszczenia sui generis). Takie hipotetyczne
doświadczenie jest przedwerbalne i nie może być przedmiotem ocen. Będąc
bezpośrednim doświadczeniem rzeczywistości taką jaka ona jest, jest czymś samo-uwierzytelniającym
się. Innymi słowy, nie istnieje możliwość, aby racjonalny, refleksyjny namysł
mógł być zastosowany wobec twierdzeń opierających się na „religijnym
doświadczeniu”. Zaś każdy kto potrafi twierdzić, że posiada dostęp do takiego
„doświadczenia religijnego” staje się równocześnie wiarygodnym nauczycielem.
(Nota bene: jeżeli ktoś próbujący rozmawiać o tych kwestiach powie, że „tak, ja
też miałem takie doświadczenia, zatem mogę się o nie z tobą spierać”, taki ktoś
już zaakceptował zasadniczy i bezdyskusyjny fundament na jakim opiera się ta
pozycja. Twierdzenie to, by posłużyć się dziś już osobliwie brzmiącym ale wciąż
efektywnym epistemologicznym rozróżnieniem Poppera, jest niefalsyfikowalne).
Twierdzenie, że przedwerbalne doświadczenie stanowi podstawę i prawdziwą
esencję religii, stało się rdzeniem tego, co zostało nazwane później teologią
liberalną (chrześcijańskim liberalizmem), a ta z kolei posłużyła do uczynienia
tej koncepcji religii, jako religijnego doświadczenia, czymś wielce wpływowym w
XIX w., co zostało z kolei przejęte przez filozofów w hermeneutyce, filozofii
języka, jak również historyków i psychologów religii. (…)
O doświadczeniu bezpośrednim ze strony wisdomlib.org
Link: https://www.wisdomlib.org/pl/concept/bezpo%C5%9Brednie-do%C5%9Bwiadczenie
Bezpośrednie doświadczenie w różnych tradycjach indyjskich oznacza osobiste, bezpośrednie poznanie prawdy. W buddyzmie tybetańskim i theravadzie podkreśla natychmiastowe zrozumienie zjawisk. Według wisznuizmu to osobiste spotkanie z Bhagavanem. Wedanta akcentuje bezpośrednie doświadczenie Brahmana, a njaja – empiryczną obserwację. W historii Indii odnosi się do mistycznych stanów i poezji doświadczenia. Kamashastra wiąże to z reakcjami sensorycznymi, a w religii stanowi podstawę autorytetu religijnego, kontrastując z wiedzą teoretyczną.
Buddyzm:
W buddyzmie,
"Bezpośrednie doświadczenie" odnosi się do osobistego, bezpośredniego
poznania rzeczywistości, które wykracza poza czysto intelektualne zrozumienie.
Jest to kluczowe w praktyce Dharmy, gdzie osobiste doświadczenie płynące z
praktyki jest odróżniane od wiedzy teoretycznej.
W buddyzmie
tybetańskim, bezpośrednie doświadczenie oznacza bezpośrednie zrozumienie lub
spotkanie z rzeczywistością, które kontrastuje z teoretycznymi twierdzeniami
dotyczącymi poznania. To bezpośrednie poznanie jest wykorzystywane do obalania
argumentów twierdzących, że podstawa uniwersaliów różni się od jednostek.
W tradycji
Theravady, bezpośrednie doświadczenie odnosi się do natychmiastowego
zrozumienia lub wglądu w pojawiające się zjawiska, co jest istotne w praktyce
buddyzmu. Nibbana jest urzeczywistnieniem, którego nie można osiągnąć poprzez
doświadczenia innych.
Hinduizm:
W hinduizmie,
"bezpośrednie doświadczenie" odnosi się do osobistego i
bezpośredniego spotkania z boskością lub prawdą duchową. Jest to doświadczenie,
które jest aktualne, bez pośredników i abstrakcji. W Vaishnavizmie oznacza to
osobiste spotkanie z Najwyższym Panem, które przynosi głębokie poczucie radości
i spełnienia.
Doświadczenie
to wpływa na praktykę oddania i pozwala na postrzeganie kirtanu Bhagawana jako
aktywności zmysłów. Jest to bezpośrednie rozpoznanie relacji, jaką oddany ma z
kochającą formą Bhagawana podczas bhakti. W Vedanta, "bezpośrednie
doświadczenie" oznacza natychmiastowe i osobiste spotkanie z prawdą
Brahmana, w przeciwieństwie do czysto teoretycznego zrozumienia.
W Puranie, to
osobiste, przeżyte zrozumienie prawd duchowych jest fundamentalne dla
zdobywania mądrości duchowej . W Yoga, jest to wiedza zdobyta z pierwszej ręki,
w przeciwieństwie do teoretycznego zrozumienia, szczególnie w kontekście
duchowym. W Nyaya, to osobista wiedza zdobyta poprzez bezpośrednią interakcję z
czymś.
To
bezpośrednie doświadczenie jest uważane za niezbędne dla prawdziwego postępu
duchowego, ponieważ prowadzi do realizacji duchowych prawd z pierwszej ręki. W
Kamaszastrze odnosi się do bezpośredniej reakcji zmysłowej na obiekt, co
podkreśla aspekt przyjemności fizycznej związanej z Kamą. Bezpośrednie
doświadczenie w hinduizmie to fundament osobistego rozwoju duchowego i
zrozumienia rzeczywistości.
Bezpośrednie doświadczenie w źródlach lokalnych i regionalnych:
"Bezpośrednie doświadczenie" w historii Indii odnosi się do osobistego spotkania z boskością, podobnie jak u św. Franciszka i Sri Ramakrishny. Jest to podstawa wszelkiej wiedzy i religii. Literatura religijna opisuje to jako poezję bezpośredniego doświadczenia, pełną świeżości. W hinduizmie oznacza coś, co musi być doświadczone bezpośrednio, a nie przez logikę zachodniej nauki.
W źródłach naukowych:
"Bezpośrednie
doświadczenie" w kontekście nauki, szczególnie w naukach o środowisku,
odnosi się do osobistego zaangażowania i ekspozycji na konkretne wydarzenia. Ma
to wpływ na wiedzę, percepcję i świadomość związaną z zagrożeniami. W naukach religijnych,
doświadczenie to jest kluczowe dla osobistej realizacji duchowości, w
przeciwieństwie do intelektualnego zrozumienia.
W filozofii
hinduistycznej, bezpośrednie doświadczenie (anubhava, pratyaksa) jest uznawane
za ważne źródło wiedzy. W kontekście religijnym, kładzie się nacisk na osobiste
spotkania i konkretne rezultaty, a nie na ślepe wierzenia. Rozwój poczucia
własnej skuteczności, w naukach o środowisku, następuje poprzez obserwację,
pochwały i perswazję, co daje pewność siebie w pokonywaniu trudności.
Bezpośrednie doświadczenie kontrastuje z doświadczeniem pośrednim lub zapośredniczonym, stanowiąc podstawę autorytetu religijnego. W kontekście zagrożeń środowiskowych, osobiste doświadczenia wpływają na postrzeganie ryzyka. Sufi-teologowie wyrażali sceptycyzm wobec teologii w odniesieniu do tego konceptu. Jest to centralny temat we współczesnej myśli hinduskiej.
A co można
przeżyć, otwierając się na możliwość pełnego przeżycia kontaktu z tym, co
boskie?
Posłuchajcie fragmentu z pierwszego tomu Księgi Tanów,
z Taji 26:
„Szedł okręt
Niebieski ostro w Górę, pod skłębionymi, wzdętymi żaglami chmurnymi, ponad
miarę czernią i granatem pełnymi! Coraz to bardziej dziobisko olbrzymie
zadzierał, w niemożliwy sposób do zenitu je wznosząc, w Głębię Niebiańską
celując i zanurzając się, w Gwiezdny Gościniec swój wznios pasując, w lot coraz
szybszy się rzuciwszy!
A wręgi i
maszty jeno drżały i rzęziły, a stępy stękały, burty jego ogniste wstęgi
puszczały, iskry od nich ku dołowi, ku Ziemi Matce szły, a Most-Niemost
Sterników Gwiezdnego Okrętu Tego, coraz to ku poziomowi okręcał się, koło po
nieboskłonie zataczając.
Dziewisław
pobielałymi palcami w naprężone do niemożliwości liny wczepił się i całą siłą
je dzierżył, co by przy tym koleniu kolistym od pokładu nie odpaść. Rodomira,
uczepiona prężnego ramienia jego, wprost oczy z przerażenia przymkła i drżała
niczym liść Osiki, kiej pokład cały z Orszakiem Boskim ku wierzchołkowi
dziobowemu się przekolibił, a puściwszy strugę ognistą spod kilu, w Ciemność
Wszechogarniającą się wyrwał!
Wizg poszedł od tego okrutny, a siła niewidzialna wcisnęła w pokład statku podróżników boskich i ludzkich! Do niego ich przygniotła! Płuca Rodomireczce i jej Dziewisławowi wprost przyprasowała tak, że ino ledwo już dychali. Kiej by mogli głosu użyć, dali by znać bóstwom, co ich uprowadziły z Ziemskiego Padołu, znad Jeziora Świętego, znad sioła Sławy, z Łąk Lężnych Ślęchickich, by nieco pływ ten Niebiański zwolniły, bo zara ducha wyzioną, zara przytomność umu ich opuści!!!... Lecz naraz... cóże to?!!!...
- Ale ja,
chrum, chrum, chram, najlepiej ci powiem… – rzecze, po trzykroć
odchrząknąwszy, nadobna Maciora Locha,
szlachetnym ryjem roześmianym, w kwiaty bławatka, rumianku i maku ozdobionym,
wieńcem z Tojeści – Matki Roślin – zwieńczona,
futrem szczerozłotym po kły dziewiętne swe okryta. – …Najlepiej ci wyłożę, co
czynić wpierw, a co potem, chrum!
Wybacz, żem nieco żartobliwa, ale też żarliwa, źrzejąca i źżenna ci ja jestem, a szczerze Siemi-Ziemi i Wodom i Sporom oddana i służąca, a też Światło Świata tu uosabiająca, żeńskie Ra-udawa-(d)niająca.
(…)
Nagle ciężkość
owa straszliwa Dziewisława puściła! Nagle Rodomireczka lekką niczym piórko się
poczuła! Oczy rozwarła, czujnie się wkoło siebie rozgląda i spostrzega, że
burty okrętu tego, Żaglowca Niebiańskiego, Gwiezdnej Strzały, wokoło się
zasklepiły powałą krągłą a przejrzystą, nad jej głową uczynioną. Znów
zwyczajnie na ławie siedziała, a trzymać się kurczowo narzeczonego swego nie
musiała. Ciężaru swego w ogóle nie czuła, jakby rąk i nóg nie miała, w
przestrzeni ciało jej się rozpełzło.
- Nic nie ważę! Nie ważę! Wagę swoją całą utraciłam! I całą powagę swoją żem zatraciła! Ja nic nieważę! Całkiem jużem nieważna?! Przez nieuwagę moją żem się utraciła?! Znieważona się czuję! Któż ci to mię, mojej ważności pozbawił? Biada mu, biada!!!
- Nieważna?
Nieważne znieważenie, nieuwaga, niewaga – głos boski słyszy, który znikąd się
dobywa – złuda to ci ino. Za chwilę, kiedy okręt nasz, Roję naszą, przez Reje
na Rakach kutych okręcim, cały on się obróci, i w rotację padół ten nasz
chwilowy na powrót puszczonym będzie. Władanie sobą odzyskasz, ciężar ci twój,
wagę ci całą twoją i powagę, i powab wrócim!
I stało się! Kątożagle dryfującej fregaty Wszechświata skręciły się na słupniach w rotory. Syk wdarł się po Styku w międzyprzestrzeń i poszybował po spinie Lęgolancy. Zerwał się wicher mocarny, rwący Przedstworza w strzępy.
- Słuchaj!”






